Rozpoczynamy cykl kulinarnych recenzji regionalnych restauracji oraz tych, w których przeprowadzane były "Kuchenne Rewolucje". Nie jesteśmy certyfikowanymi znawcami kuchni - piszemy jako przeciętni konsumenci, fani dobrego jedzenia i programu Magdy Gessler. Mamy nadzieję, że nasze rekomendacje, o wdzięcznej nazwie "Tygliki Rybnik.DlaWas.info", pomogą Wam w wyborze miejsca na rodzinny, niedzielny obiad.
| Źródło: Materiały własne
Niedziela bez fartucha - Po prostu Stołówka
"Po prostu Stołówkę" w Leszczynach odwiedziliśmy dwa dni po emisji programu w TV. Termin nie był najlepszy, sądząc bowiem po ilości klientów, połowa mieszkańców regionu postanowiła wybrać się do lokalu świeżo po Kuchennych Rewolucjach. Na szczęście mieliśmy rezerwację, więc stolik już na nas czekał.
Do "Po prostu Stołówki" nietrudno trafić, znajduje się na ul. Dworcowej 4, tuż za wiaduktem, przy skrzyżowaniu właściciele postawili znak, żeby łatwiej było do lokalu trafić. Obiekt znajduje się "na trasie" - lokalizacja zachęca, by wpaść na obiad dosłownie "z drogi", tuż obok znajdują się ogródki działkowe.
Po przekroczeniu bramy napotykamy ogródek piwny, szczelnie wypełniony gośćmi, który skutecznie rozładowuje przepełnienie lokalu. Wejścia do Stołówki są dwa, nie wyróżniające się niczym szczególnym. Wnętrze restauracji jest kolorowe i miłe dla oka: kilka prostych stolików, barwne obrusy i zasłony, na parapetach kwiaty. Stoliki ustawione w sposób niezakłócający poruszanie się obsługi po lokalu. Ta zjawia się szybko przy naszym stoliku, by przynieść menu. Kartę w całości można obejrzeć na fanpage'u lokalu.
Menu przyzwoite, ceny przystępne, liczba dań niewielka, co pozwala sądzić, że wszystkie potrawy są przygotowywane na bieżąco. Mamy do wyboru kotlety i rolady z dodatkami, zupy (rosół, pomidorowa, brokułowa), naleśniki na słodko, gołąbki. Ceny niskie, "stołówkowe", ok. 15 - 17 zł za drugie danie, zupy ok. 6 zł, gołąbki (2 szt.) za 10 zł. Jest i pizza - w przyzwoitej cenie, składniki - jak wszędzie. W karcie są też zimne napoje i słone przekąski, ale ani słowa o kawie, którą restauracja oferuje, fani kofeiny muszą więc zwrócić się po nią do obsługi. Menu zaproponowane przez Magdę Gessler kosztuje już znacznie więcej: za przystawkę, czyli spaghetti po śląsku (makaroniarze pewnie rwaliby włosy z głowy) zapłacimy 15 zł, bitki cielęce 35 zł, deser 15 zł. Jeśli jedyny w karcie deser to pucharek bitej śmietany z rodzynkami w koniaku i orzeszkami, nie jest to kwota najniższa (dla dzieci opcja bez koniaku w cenie 10 zł). Czy warto - o tym za chwilę.
Decydujemy się na: kotlet wieprzowy z frytkami i surówką, kotlet drobiowy z ziemniakami z wody i surówką, bitki cielęce, śląskie spaghetti i gołąbki (nie byliśmy sami). Ze względu na wspomniany tłum dania pojawiają się na stole po dość długim oczekiwaniu, trzeba uzbroić się w cierpliwość. Dania pomysłu Magdy Gessler trafiają na stół niemal jedno po drugim, pech, że zamówiła je jedna osoba, więc gość ma przed sobą jednocześnie przystawkę, danie główne i deser. Na szczęście solidna porcja spaghetti po śląsku pozwala zabić czas oczekiwania pozostałym. To rodzaj sałatki, z żółtym serem, mortadelą, kiszonym ogórkiem - zaskakująco dobre, pożywne, dobre np. do piwa. Smaczne też okazują się pozostałe dania, zamówione przez uczestników biesiady - kotlety są miękkie, surówka (z czerwonej kapusty) pyszna. Nieco rozczarowują bitki, które mimo że jedzone niezwłocznie po przyniesieniu przez kelnerkę, okazały się mocno przestudzone. Danie wyglądem nie przyprawia o zawrót głowy, góra klusek śląskich i mięsko przykryte sosem z pieczarkami. Smaczne, ale cena nieco przesadzona.
Wydawałoby się, że jako barowe danie, jako jedne z pierwszych na stół trafią poczciwe gołąbki. Na tę potrawę przyjdzie jednak poczekać najdłużej. Gdy wreszcie zostają podane, wyglądają okazale: sztuki są wielkie, zatopione w parującym sosie. Można zadać sobie pytanie: jak ja to wszystko zjem? Ten problem jednak szybko zostaje rozwiązany - gołąbki trudno było przekroić, ale nie daliśmy za wygraną. Po udanej próbie okazuje się, że ze środka potrawy już nie paruje, za to pojawia się pierwszy zgrzyt - dosłownie. Farsz mięsny nie jest zimny, jest mrożony.
Danie zwracamy, a obsługa proponuje nam wybór innej potrawy - pusty żołądek dopomina się strawy, więc mimo niesmaku, jaki wywołały mrożone gołąbki, decydujemy się na naleśniki na słodko, na osłodę. Wybór okazuje się trafny, naleśniki z serem są podane dość szybko i smakują naprawdę dobrze. Cena zaledwie 7 zł za dwie sztuki. Sympatyczna właścicielka kilkakrotnie przeprasza za wpadkę przy gołąbkach. Wiadomo, błędy zdarzają się w każdej restauracji, zwłaszcza przy tak dużym ruchu. Szkoda tylko, że kelnerka wcześniej nie zasugerowała wyboru innego dania, zamiast odmrażanych gołąbków proponując coś świeżego.
Strzałem w dziesiątkę okazuje się deser, kojarzący się ze słynnym kremem sułtańskim. Połączenie pysznej bitej śmietany z mocno nasączonymi alkoholem rodzynkami stanowi przyjemne zakończenie posiłku. Polecamy!
"Po prostu Stołówka" jest miłym i sympatycznym miejscem na spędzenie niedzielnego popołudnia. Mamy nadzieję, że wspomniane mankamenty wynikają jedynie z dużej popularności lokalu.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj