| Źródło: Materiały własne
Niedziela bez fartucha - Szynk w Pszowie
Do lokalu trafiliśmy bez problemu, znajduje się bowiem w centrum Pszowa. Na trasie nie natknęliśmy się natomiast na jakąkolwiek reklamę Szynku. Przed budynkiem jest sporo miejsc parkingowych. Chociaż przybyliśmy w porze obiadowej, restauracja była pusta przez cały czas naszego pobytu. Być może Szynk cieszy się większą popularnością w weekendy.
Restaurację tworzy jedna przestronna sala. Klimat stołówkowy, wnętrze kolorowe, ale wystrój oszczędny. Bardzo dobrze prezentują się ściany, ozdobione zdjęciami miasta i jego mieszkańców z dawnych lat. Tandetnie natomiast wyglądają bukiety sztucznych kwiatów, zwłaszcza w pełni lata. Bar także skromny i sprawia wrażenie niewykończonego. Czarno-białe obrusy wyglądają dość ponuro i nijak mają się do reszty wystroju. Z myślą o rodzinach z dziećmi przygotowano stolik z kolorowankami i kredkami.
W karcie znajdujemy informację dotyczącą godzin otwarcia lokalu sprzeczną z tą podaną na profilu społecznościowym: wg karty Szynk jest otwarty od 11:00-21:00 (poniedziałek – sobota), a w niedziele od 13:00 do 20:00 - w rzeczywistości lokal pracuje dużo krócej: od 12:00 do 18:00.
Menu jest przejrzyste, kolorowe, ale nosi ślady użytkowania. W ofercie, poza daniami serwowanymi podczas Kuchennych Rewolucji, czyli: pasztetu z byka (12 zł), żurku (15 zł) i bitek wołowych w sosie grzybowo-winnym (39 zł), znaleźć można m. in. śląską roladę, makarony, flaczki, czy łososia - dla każdego coś. W dni robocze restauracja serwuje zestawy obiadowe (zupa i drugie danie) za 15 złotych (w piątki dania z rybą za 19 zł).
Zamówiliśmy dania zaproponowane i polecane przez Magdę Gessler: pasztet z byka z marynowanym w occie buraczkiem i chrzanem, żurek z rozmarynem oraz kaczkę po staropolsku. Na potrawy czekaliśmy krótko. Zupa i danie główne zostały świeżo przygotowane, ciepłe i ładnie podane. Kaczka dobra, jedynie skóra nie była chrupka. Kluski i buraczki pierwszorzędne. Żurek mocno kwaśny, dobrze doprawiony, smak świetnie podbiła słonina. Jak na przystawkę przystało, pasztet z byka nie syci, a zaostrza apetyt, a jest tak dobry, że chciałoby się zjeść więcej. Jako wielbiciele dobrego pieczywa sugerowalibyśmy jednak zmianę piekarni, ponieważ chleb psuł nieco odbiór potrawy. Smaczne okazały się także zamówione dodatkowo frytki z ketchupem (obligatoryjne danie dla najmłodszego uczestnika biesiady). Wybór napojów niewielki, ale w ofercie jest dobre lokalne piwo. Ceny „w sam raz”, adekwatne do jakości dań.
Bardzo duży plus za obsługę, która sprawiła, że w Szynku czuliśmy się jak w domu. Do poprawy z pewnością pozostaje podniszczona toaleta. Warto byłoby zadbać także o wejście – o godzinach otwarcia lokalu informuje niechlujna kartka papieru przyklejona do drzwi. To tylko szczegół, ale nie robi dobrego pierwszego wrażenia.
Szynk w Pszowie polecamy na rodzinny obiad. Nie znajdziecie tu „odkrywczych” dań, ale smaczne, domowe tradycyjne jadło.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj