Dziś w "Niedzieli bez Fartucha" subiektywne spojrzenie na restaurację Pyza Śląska. Lokal w Dąbrowie Górniczej, wcześniej funkcjonujący pod nazwą Karczma Śląska, przeszedł rewolucje pod okiem Magdy Gessler cztery lata temu. Pod nowym szyldem restauracja serwuje dania kuchni śląskiej, oczywiście z pyzami (kluskami) śląskimi na czele. Kuchnia śląska do dietetycznych nie należy, a Pyza jest tego, niestety, dosadną egzemplifikacją...
| Źródło: Materiały własne
Niedziela bez fartucha - Pyza Śląska
Tradycyjnie zaczynamy od lokalizacji - do restauracji prowadził nas GPS, bowiem po drodze śladu bannera czy tabliczki, informującej o lokalu, nie dostrzegliśmy. Pyza znajduje się w spokojnej dzielnicy, na osiedlu domów jednorodzinnych. O parking ciężko, samochód zostawiamy przy drodze. Już przy wejściu na bramie wisi wyblakły stary banner, reklamujący Pyzę po "Kuchennych rewolucjach".
Z zewnątrz ładny budynek, z sadzawką, ogródkiem piwnym, placem zabaw i... kozą, pilnie strzegącą ogródka.
Z zewnątrz ładny budynek, z sadzawką, ogródkiem piwnym, placem zabaw i... kozą, pilnie strzegącą ogródka.
W słoneczny dzień wkraczamy do restauracji, która wewnątrz bardziej przypomina klub albo szynk. Ciemnie wnętrze starają się ożywić kolorowe zasłony, obrusy, świeczki i lampki - tego typu dekoracji, w "kolorze modrej kapusty", jest pełno. Dzięki nim mroczne wnętrze wygląda bardziej przytulnie. Ze znalezieniem stolika nie było żadnego problemu, choć miejsc dla gości jest niewiele. Na wejściu stos poskładanych krzeseł - jeśli wziąć pod uwagę fakt, że restauracja ma spore zaplecze w piwnicy, to zbędne meble można było ukryć.
Na stolikach menu - dawniej pewnie prezentowało się ładnie, teraz nosi ślady częstego użytkowania i lepi się do rąk. Dań pod dostatkiem, dla każdego coś, ceny niewygórowane. Mylące dla klientów jest jednak wyłożenie dwóch różnych kart: jedna "zwyczajna", druga z ofertą na weekend. Byliśmy w lokalu w sobotę, a prezentowana karta weekendowa nijak miała się do tego, co serwowała tego dnia kuchnia. Zanim zamówiliśmy danie konieczna była konsultacja z kelnerką, bowiem z jej dyskusji z gośćmi przy sąsiednim stoliku dowiedzieliśmy się, że 1/2 obsługi jest niedoinformowana o pracy kuchni...
Zdecydowaliśmy się na typowe obiadowe dania: żurek (12 zł), polędwiczki i pierś po parysku z frytkami i surówką (polędwiczka ok. 30 zł, filet 26 zł). Pierś wstępnie miała być grillowana, ale kelnerka zaproponowała zamianę na kotlet paryski, gdyż rzekomo będzie miękki i usmażony w dobrym cieście.
Na starter dostajemy smalec szwabski z ogórkiem w pikantnej zalewie - i to jest najlepsze, co zjedliśmy w Pyzie. Smalec dobrze doprawiony, ogórki świetne, całość ładnie podana. Potem jest niestety gorzej. Podany w bulionówce żurek "zjadliwy", ma podejrzanie dużo majeranku, ale da się zjeść.
Dania główne to góra tłuszczu. Potrawy jak w stereotypowym pojmowaniu kuchni śląskiej, gdzie górnik, który wykonuje ciężką pracę, musi jeść dużo i tłusto. Frytki domowe - to na plus. Bardzo dobre były też polędwiczki, smażone na maśle.
Pierś w cieście jednak była bardziej "sflaczała" niż chrupiąca, wszystko prawdopodobnie smażone w głębokim tłuszczu. W roli surówki wystąpiła kapusta - smaczna, ale jako dodatek do całości dania bardzo ciężkostrawna.
Czas oczekiwania na potrawy był krótki, toteż udało nam się zarówno szybko zjeść i umknąć z tego miejsca, mimo że w planach mieliśmy jeszcze deser. Po zjedzeniu obiadu, zrezygnowaliśmy jednak z dalszych prób, zresztą ilość kalorii w daniu głównym wystarczyłaby na większość dnia.
Minusów Pyzy niestety jest sporo: w restauracji nie ma możliwości płacenia kartą, toaleta wymaga renowacji, a plac zabaw gruntownego remontu. Przy wejściu na zjeżdżalnię napotkać można duże wystające gwoździe. Obsługa sprzecza się na zapleczu, goście muszą być mimowolnymi świadkami nieporozumień personelu.
Obsłudze zresztą należy poświęcić osobny akapit. Jedna z pań niezorientowana w pracy restauracji, podaje sprzeczne informacje dotyczące menu, myli zamówienia i w efekcie na zawyżonym rachunku pojawiają się pozycje niezamówione przez gości, obsługuje z podejściem "jestem tu za karę". Druga z pań uprzejma, bardzo zaangażowana w obsługę gości, stara się jak może, nadrobić braki Pyzy w innych aspektach, troszczy się o gości - taka kelnerka to skarb!
Miejsce ma potencjał, niestety psuje go kiepska obsługa ze strony części personelu i byle jak potraktowana kuchnia. Podobno najlepsze w lokalu są pyzy (mowa oczywiście o kluskach śląskich), ale czy na samych kluskach z sosami restauracja długo jeszcze pociągnie?
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj