| Źródło: Materiały własne i media społecznościowe, zdjęcia: Jacek Guzik, Damian Kieres i TVN
"Szynk u Fojermana" - w sprawę restauracji zaangażował się nawet prezydent
Minął rok od "Kuchennych Rewolucji" w Rybniku-Golejowie, gdzie za sprawą Magdy Gessler dawna "Dzika Róża" stała się "Szynkiem u fojermana". Fotografie strażaków na ścianach lokalu już dawno nie wiszą. Między właścicielami restauracji (najemcami) a Zarządem OSP narasta konflikt o wysokość czynszu. Przyszłość restauracji - przynajmniej w tym miejscu - stoi pod znakiem zapytania.
Przypomnijmy, we wrześniu zeszłego roku restauracja "Dzika Róża" przechodziła rewolucje Magdy Gessler (więcej o tym tutaj: https://rybnik.dlawas.info/rozrywka/udane-rewolucje-w-szynku-u-fojermana/cid,11138,a).
Właścicielka "Szynku u Fojermana" dwa dni temu opublikowała w mediach społecznościowych oświadczenie, w którym stwierdziła, że Zarząd OSP zapowiedział podniesienie jej czynszu o 1000 zł. - "Przypuszczam, że motywem podwyżki był program Kuchenne Rewolucje do którego zaproszeni byli Ci sami strażacy, którzy później w taki sposób Nas potraktowali. Od momentu kiedy doręczono nam pismo Zarządu OSP "LISTOWNIE" w listopadzie 2018 r. rozpoczęły się nasze problemy" - oświadczyła właścicielka. Twierdzi ona, że Zarząd postawił "pod ścianą": "albo przyjmujemy ich warunki albo OSP rozwiązuje z nami umowę za wypowiedzeniem".
Zdaniem właścicielki, przez lata współpraca ze strażakami układała się dobrze. Negocjacje z Zarządem nic nie wniosły, "stwierdzili, że jak nie tak, to nam pokażą inaczej i dali nam 3-miesięczne wypowiedzenie, które było do końca września 2019" - oświadczyła właścicielka.
Na razie restauracja, mimo iż umowa najmu wygasła, dalej działa przy Gliwickiej 257. Czy lokal zostanie zamknięty?
"Na razie jesteśmy i nie zamierzamy się poddać tej walce. Uspokajam wszystkich, którzy mają zamówione imprezy aby spali spokojnie" - zapewniają właściciele i dodają: "Jest siła walki w nas i myślę, że nas w tym wesprzecie".
W związku z falą krytyki, która spadła na strażaków, Zarząd OSP wydał oświadczenie, w którym poinformował:
"Decyzja o podniesieniu czynszu naszemu Najemcy była przez nas długo podejmowana i była dla nas trudną decyzją, nie była związana z Kuchennymi Rewolucjami - czytamy w oświadczeniu. Jak podkreśla Zarząd OSP, decyzja o podniesieniu czynszu motywowana była "wyłącznie dobrem jednostki i utrzymaniem jej w pełnej gotowości". Zwracają uwagę na fakt, że wcześniej wysokość czynszu była obniżana.
"Jako Gospodarz budynku chcemy, aby utrzymany był w dobrej kondycji. Oczywiście każdy może pomyśleć, że podniesienie czynszu jest motywowane innymi zdarzeniami, ale prosimy wysłuchać i naszej strony, ponieważ w dzisiejszych czasach zrobić z siebie męczennika, a z kogoś oprawcę jest bardzo łatwo - oświadcza Zarząd OSP. Dalej gospodarz obiektu wyjaśnia, że podwyżka czynszu nie wynosi 1000 zł, gdyż zrezygnowano z deputatu węglowego, który Najemca musi zgodnie z umową rocznie zapewnić.
"Obecnie najemca za 1 metr kwadratowy powierzchni płaci poniżej 10 zł, a według nowej umowy (po podwyżce) powinien płacić około 12 zł. Należy wspomnieć o rocznym podatku związanym z działalnością gospodarczą, który Zarząd OSP płaci Miastu za prowadzenie działalności w budynku OSP. Kwota takiego podatku to prawie 7000 zł. Do tego wszystkiego dochodzi kwota opału: 20000 zł - to są koszty po stronie straży".
Jak tłumaczy Zarząd, właściele nie zostali postawieni "pod ścianą", gdyż wcześniej wielokrotnie były prowadzone rozmowy z przedstawicielem Najemcy, który miał przedstawić swoją propozycję współpracy czy propozycję, na którą Najemcy są w stanie przystać, do czego jednak nie doszło. "Jest nam bardzo przykro, iż musimy wszystkie swoje „brudy” sami wyciągnąć na wierzch, ale niestety w dobie Facebooka każdy może napisać wszystko" - czytamy w oświadczeniu.
AKTUALIZACJA (10.10.2019)
W sprawę został także zaangażowany prezydent Piotr Kuczera:
- Strażacy z OSP Golejów zarządzają budynkiem i kształtują własną politykę dotyczącą wynajmu powierzchni. Prezydent ze smutkiem odnosi się do tej sytuacji. Rozmawiał z obiema stronami konfliktu, niestety nie udało się porozumieć. "Kuchenne Rewolucje" pokazały potencjał miejsca, wydobyły kulinarne umiejętności restauratorów, strażacy mogli też korzystać z tej promocji. Szkoda, że w tej sytuacji zwycięża krótkowzroczność... - mówi Agnieszka Skupień, rzecznik prasowy Urzędu Miasta w Rybniku.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj