O sali zabaw, która znajduje się w miejscu kultowego Figloraju, rozmawiamy z Katarzyną Kuczerą.
| Źródło: Materiały własne i nadesłane
Ahoj, przygodo! Sala zabaw Pirat zaprasza do zabawy
Tomasz Czarnecki: Jakie były początki sali zabaw Pirat?
Katarzyna Kuczera: Trzeba zaznaczyć, że jest to miejsce historyczne, kiedyś był tutaj „Figloraj”, który nie był nasz, a innej właścicielki. Była to jedna z pierwszych sal zabaw w Polsce. W Rybniku jest to nasz drugi oddział, pierwszy mamy w Rydułtowach. Cieszymy się, bo fajnie pracuje się z dziećmi. Znajdą tutaj coś dla siebie zarówno dzieci, jak i dorośli, którzy w oczekiwaniu na swoje pociechy mogą miło spędzić czas przy kawie lub pomagając im na przeszkodach. Sami mamy dzieci, więc ta praca nas wciągnęła i pochłania, ponieważ miejsce te albo się kocha albo nienawidzi. Jest to ciężka praca.
Tu w Rybniku jesteśmy otwarci od 1 sierpnia 2020, czyli otworzyliśmy się między lockdownami, aczkolwiek remont zaczęliśmy tu już w grudniu 2019 roku. Wtedy nikt nie przewidywał, że coś się przydarzy. Pierwsza fala nas tak zaskoczyła, że byliśmy w trakcie generalnego remontu, tutaj Figloraj istniał od 20 lat, zresztą nazwa została na kominie, gdzie postanowiliśmy zostawić tę cząstkę historii. Warto też podkreślić, że po jednej z tragedii i pożarze w tego typu sali zabaw ruszyły rutynowe kontrole, które zwiększyły bezpieczeństwo i trzeba było wszystko dostosować do wymogów bezpieczeństwa. Lokal powstawał od zera od pustej przestrzeni, łącznie z podłogami.
Skąd pomysł na wystrój, wyposażenie?
Trochę czerpaliśmy z inspiracji, ale przede wszystkim dostosowanie się do wcześniej wspomnianego bezpieczeństwa. Muszą być dobrze oznaczone i jak najkrótsze drogi ewakuacyjne. Kiedyś tu było inaczej, tzn. nie było korytarzy i wielu ludzi pyta, dlaczego jest taka bryła, a nie inna, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Odpowiedź jest prosta, ponieważ są takie wymogi. By przykładowo skrócić drogi, żeby móc rozwinąć hydrant. Co do wystroju to mamy trzy salki tematyczne, Elza, Piłkarska i Kosmos. Rodzice, gdy organizujemy urodzinki, decydują z dziećmi, na jakiej będą ją urządzać.
Dla jakich wiekowo dzieci kierujecie swoją ofertę?
Od dziecka, który jeszcze raczkuje i tutaj mamy kącik malucha do lat 3, kończąc przedział wiekowy na 12 roku życia, gdyż mamy też strefę boisk i trampolin. Dzieci mogą się więc wyszaleć, a rodzice w tym czasie odpocząć. Nie negujemy, gdy rodzice chcą pomóc przejść dziecku po konstrukcji i pokonać daną przeszkodę, o czym wcześniej już wspomniałam, to też ważne we wspólnej zabawie dziecka z rodzicem.
Otworzyli się Państwo w pandemii, początki były trudne?
Były bardzo trudne. Teraz od dwóch, trzech miesięcy możemy powiedzieć, że żyjemy, zaczynamy powiedzmy „zarabiać”, tylko to nie jest zarabianie, ale spłacanie należności, które powstały właśnie w czasie lockdownu. My o te miejsce bardzo walczyliśmy, otworzyliśmy się 1 sierpnia, a 6 lub 7 sierpnia byliśmy już w czerwonej strefie i byliśmy już zamknięci. Za te kilka dni zarobiliśmy na wynajem, za pierwszą ratę kredytu, szukaliśmy też alternatyw, żeby się otworzyć, przepisy były bardzo niejasne, jeżeli chodzi o tę branżę. A co należy zauważyć, mamy też gastronomię gdzie, co do niej było powiedziane jasno: albo działacie na wynos, albo z takim i takim limitem.
Jeżeli chodzi o sale, czyli branże rozrywkową, było to strasznie pokręcone, ponieważ nie mamy jednego PKD. Różne miejsca pozamykali wg PKD, a my nie mamy jednego i tak naprawdę czytaliśmy ustawę i rozporządzenie, nikt nie wiedział, czy jesteśmy na pewno zamknięci, czy jednak możemy działać, a każdy adwokat interpretował to inaczej. Otworzyliśmy się w sierpniu po tej czerwonej strefie po kilku dniach, bo znaleźliśmy taką lukę, że de facto nie musimy być zamknięci. Ministerstwo Rozwoju nam jednak nie potrafiło jasno powiedzieć, czy jesteśmy czy nie jesteśmy, zaryzykowaliśmy i się otworzyliśmy. Przyszedł Sanepid i powiedział nam, że możemy działać. Potem w październiku przyszedł kolejny lockdown i potem okazało się, że tak naprawdę po 5 dniach, jak się zamknęliśmy Ministerstwo nam odpisało, że możemy działać, więc znowu się otworzyliśmy.
To było tak pokręcone, że zamykaliśmy się ze 6 razy na 4, 5 dni, szukaliśmy rozwiązań i otwieraliśmy się. W największej fali w styczniu otwieraliśmy się na zasadzie warsztatów i tylko na zapisy. Były warsztaty plastyczne, sensoryczne, czy ruchowe. To było skomplikowane. Walczyliśmy o to miejsce, bo na wszystkich pracowników nie przysługiwała nam tarcza. Koniec końców, nam się udało.
Czy w jakimś stopniu Miasto Wam pomogło przetrwać?
Niestety w niczym nam nie pomogło. My przed samymi świętami, kiedy przyszedł twardy lockdown, gdzie rozważano zakaz przemieszczania się, razem z dziewczynami usiadłyśmy i stwierdziłyśmy, że się zamykamy, ale że to zamknięcie będzie definitywne i miejsce sprzedamy, bo ile można się pogrążać w długach? Rozeszłyśmy się, poszłam dziecko odebrać z zajęć i przechodząc przez Rynek zobaczyłam, że budowali „diabelski młyn”. My działaliśmy na tych samych zasadach PKD, bo „młyn” powstał na Rynku, a Rynek wynajęło Miasto. Pytaliśmy, na jakich zasadach, czemu, dzwoniłam do rzecznika, radcy prawnego w Urzędzie Miasta, gdzie usłyszałam od niego, że radca prawny jest dla mieszkańców, a nie dla przedsiębiorców i oni tylko wynajęli powierzchnię. No to ok, zapytałam: czemu nie wynajmiecie Rynku na wesele? I usłyszałam, że szukam tylko dziury w całym. A tak naprawdę każdy szukał ratunku dla własnego przedsiębiorstwa. I ze strony miasta to było tyle.
Bardzo pomogli nam właściciele lokalu (lokal prywatny), rozumiejąc naszą sytuację, zgadzając się na negocjacje wynajmu i rozbicie na raty. Za co tak naprawdę im dziękujemy najbardziej oraz mieszkańcy, czyli nasi klienci. To właśnie oni w tych trudnych momentach nas wspomagali – nawet po prostu dobrym wsparcia i kupieniem biletu wstępu dla dzieci.
Nikt nie zrozumie, ile nerwów oraz zdrowia to wszystkich nas kosztowało – spoglądając w monitoring, widząc nadjeżdżający radiowóz i zastanawiając się – wejdą do nas na kontrolę, czy jednak nie? Nie jest to komfortowe uczucie, a tak naprawdę zależało nam tylko i wyłącznie na prowadzeniu Sali Zabaw, dawaniu ludziom zatrudnienia, a nie prowadzeniu działalności przestępczej. Więc miejmy nadzieję, że przyszłość będzie lepsza.
Jaką powierzchnią dysponujecie?
Nasz lokal ma 500 m2 i może pomieścić maksymalnie 50, 60 dzieci, przepisy mówią, że możemy przy takiej powierzchni pomieścić i 100, ale to nie ma sensu, ponieważ żeby dzieci czuły się swobodnie, to te maksymalnie 60 dzieci może u nas przebywać. Najwięcej jest u nas głównie w weekendy lub gdy jest brzydsza pogoda, ostatnio też mieliśmy Halloween, na którym było 55 dzieci.
Ile osób zatrudniacie tutaj w Rybniku?
Zatrudniamy w sumie 28 osób, tutaj jest ich 11, z tym, że jesteśmy mikroprzedsiębiorstwem, ponieważ jest tu dużo zajęć popołudniowych. Na etaty mamy tu 4 osoby i dwóch łączników, którzy łączą pracę pomiędzy Rybnikiem a Rydułtowami. Miejsce to tworzą Nasi Super pracownicy, których w dzisiejszych czasach ciężko znaleźć, a nasze dziewczyny są po prostu aniołami w tej ciężkiej pracy. Dlaczego ciężkiej? Bo pracują z dziećmi i dorosłymi:) Jak wchodzi się do nas do lokalu, gdzie jest 55 dzieci i około 30 dorosłych, głowa pęka, a dziewczyny wszystko przyjmują z uśmiechem. To był też powód naszej walki w czasie lockdownu – aby te super dziewczyny utrzymać z nami, bo bez nich to miejsce nie byłoby takie, jakie jest.
A Państwa plany na przyszłość, marzenia?
Chcielibyśmy działać na normalnych zasadach, bez lockdownów oraz w przyszłości powiększyć jeszcze naszą ofertę o ścianki wspinaczkowe, stworzyć pokój gier i zabaw, wprowadzić laserowe urodziny. Są na pewno plany na rozwój, tylko muszą być pewniejsze czasy. Miejmy nadzieję, że jeszcze takie nadejdą.
Rozmawiał: Tomasz Czarnecki
Tu w Rybniku jesteśmy otwarci od 1 sierpnia 2020, czyli otworzyliśmy się między lockdownami, aczkolwiek remont zaczęliśmy tu już w grudniu 2019 roku. Wtedy nikt nie przewidywał, że coś się przydarzy. Pierwsza fala nas tak zaskoczyła, że byliśmy w trakcie generalnego remontu, tutaj Figloraj istniał od 20 lat, zresztą nazwa została na kominie, gdzie postanowiliśmy zostawić tę cząstkę historii. Warto też podkreślić, że po jednej z tragedii i pożarze w tego typu sali zabaw ruszyły rutynowe kontrole, które zwiększyły bezpieczeństwo i trzeba było wszystko dostosować do wymogów bezpieczeństwa. Lokal powstawał od zera od pustej przestrzeni, łącznie z podłogami.
Skąd pomysł na wystrój, wyposażenie?
Trochę czerpaliśmy z inspiracji, ale przede wszystkim dostosowanie się do wcześniej wspomnianego bezpieczeństwa. Muszą być dobrze oznaczone i jak najkrótsze drogi ewakuacyjne. Kiedyś tu było inaczej, tzn. nie było korytarzy i wielu ludzi pyta, dlaczego jest taka bryła, a nie inna, dlaczego jest tak, a nie inaczej. Odpowiedź jest prosta, ponieważ są takie wymogi. By przykładowo skrócić drogi, żeby móc rozwinąć hydrant. Co do wystroju to mamy trzy salki tematyczne, Elza, Piłkarska i Kosmos. Rodzice, gdy organizujemy urodzinki, decydują z dziećmi, na jakiej będą ją urządzać.
Dla jakich wiekowo dzieci kierujecie swoją ofertę?
Od dziecka, który jeszcze raczkuje i tutaj mamy kącik malucha do lat 3, kończąc przedział wiekowy na 12 roku życia, gdyż mamy też strefę boisk i trampolin. Dzieci mogą się więc wyszaleć, a rodzice w tym czasie odpocząć. Nie negujemy, gdy rodzice chcą pomóc przejść dziecku po konstrukcji i pokonać daną przeszkodę, o czym wcześniej już wspomniałam, to też ważne we wspólnej zabawie dziecka z rodzicem.
Otworzyli się Państwo w pandemii, początki były trudne?
Były bardzo trudne. Teraz od dwóch, trzech miesięcy możemy powiedzieć, że żyjemy, zaczynamy powiedzmy „zarabiać”, tylko to nie jest zarabianie, ale spłacanie należności, które powstały właśnie w czasie lockdownu. My o te miejsce bardzo walczyliśmy, otworzyliśmy się 1 sierpnia, a 6 lub 7 sierpnia byliśmy już w czerwonej strefie i byliśmy już zamknięci. Za te kilka dni zarobiliśmy na wynajem, za pierwszą ratę kredytu, szukaliśmy też alternatyw, żeby się otworzyć, przepisy były bardzo niejasne, jeżeli chodzi o tę branżę. A co należy zauważyć, mamy też gastronomię gdzie, co do niej było powiedziane jasno: albo działacie na wynos, albo z takim i takim limitem.
Jeżeli chodzi o sale, czyli branże rozrywkową, było to strasznie pokręcone, ponieważ nie mamy jednego PKD. Różne miejsca pozamykali wg PKD, a my nie mamy jednego i tak naprawdę czytaliśmy ustawę i rozporządzenie, nikt nie wiedział, czy jesteśmy na pewno zamknięci, czy jednak możemy działać, a każdy adwokat interpretował to inaczej. Otworzyliśmy się w sierpniu po tej czerwonej strefie po kilku dniach, bo znaleźliśmy taką lukę, że de facto nie musimy być zamknięci. Ministerstwo Rozwoju nam jednak nie potrafiło jasno powiedzieć, czy jesteśmy czy nie jesteśmy, zaryzykowaliśmy i się otworzyliśmy. Przyszedł Sanepid i powiedział nam, że możemy działać. Potem w październiku przyszedł kolejny lockdown i potem okazało się, że tak naprawdę po 5 dniach, jak się zamknęliśmy Ministerstwo nam odpisało, że możemy działać, więc znowu się otworzyliśmy.
To było tak pokręcone, że zamykaliśmy się ze 6 razy na 4, 5 dni, szukaliśmy rozwiązań i otwieraliśmy się. W największej fali w styczniu otwieraliśmy się na zasadzie warsztatów i tylko na zapisy. Były warsztaty plastyczne, sensoryczne, czy ruchowe. To było skomplikowane. Walczyliśmy o to miejsce, bo na wszystkich pracowników nie przysługiwała nam tarcza. Koniec końców, nam się udało.
Czy w jakimś stopniu Miasto Wam pomogło przetrwać?
Niestety w niczym nam nie pomogło. My przed samymi świętami, kiedy przyszedł twardy lockdown, gdzie rozważano zakaz przemieszczania się, razem z dziewczynami usiadłyśmy i stwierdziłyśmy, że się zamykamy, ale że to zamknięcie będzie definitywne i miejsce sprzedamy, bo ile można się pogrążać w długach? Rozeszłyśmy się, poszłam dziecko odebrać z zajęć i przechodząc przez Rynek zobaczyłam, że budowali „diabelski młyn”. My działaliśmy na tych samych zasadach PKD, bo „młyn” powstał na Rynku, a Rynek wynajęło Miasto. Pytaliśmy, na jakich zasadach, czemu, dzwoniłam do rzecznika, radcy prawnego w Urzędzie Miasta, gdzie usłyszałam od niego, że radca prawny jest dla mieszkańców, a nie dla przedsiębiorców i oni tylko wynajęli powierzchnię. No to ok, zapytałam: czemu nie wynajmiecie Rynku na wesele? I usłyszałam, że szukam tylko dziury w całym. A tak naprawdę każdy szukał ratunku dla własnego przedsiębiorstwa. I ze strony miasta to było tyle.
Bardzo pomogli nam właściciele lokalu (lokal prywatny), rozumiejąc naszą sytuację, zgadzając się na negocjacje wynajmu i rozbicie na raty. Za co tak naprawdę im dziękujemy najbardziej oraz mieszkańcy, czyli nasi klienci. To właśnie oni w tych trudnych momentach nas wspomagali – nawet po prostu dobrym wsparcia i kupieniem biletu wstępu dla dzieci.
Nikt nie zrozumie, ile nerwów oraz zdrowia to wszystkich nas kosztowało – spoglądając w monitoring, widząc nadjeżdżający radiowóz i zastanawiając się – wejdą do nas na kontrolę, czy jednak nie? Nie jest to komfortowe uczucie, a tak naprawdę zależało nam tylko i wyłącznie na prowadzeniu Sali Zabaw, dawaniu ludziom zatrudnienia, a nie prowadzeniu działalności przestępczej. Więc miejmy nadzieję, że przyszłość będzie lepsza.
Jaką powierzchnią dysponujecie?
Nasz lokal ma 500 m2 i może pomieścić maksymalnie 50, 60 dzieci, przepisy mówią, że możemy przy takiej powierzchni pomieścić i 100, ale to nie ma sensu, ponieważ żeby dzieci czuły się swobodnie, to te maksymalnie 60 dzieci może u nas przebywać. Najwięcej jest u nas głównie w weekendy lub gdy jest brzydsza pogoda, ostatnio też mieliśmy Halloween, na którym było 55 dzieci.
Ile osób zatrudniacie tutaj w Rybniku?
Zatrudniamy w sumie 28 osób, tutaj jest ich 11, z tym, że jesteśmy mikroprzedsiębiorstwem, ponieważ jest tu dużo zajęć popołudniowych. Na etaty mamy tu 4 osoby i dwóch łączników, którzy łączą pracę pomiędzy Rybnikiem a Rydułtowami. Miejsce to tworzą Nasi Super pracownicy, których w dzisiejszych czasach ciężko znaleźć, a nasze dziewczyny są po prostu aniołami w tej ciężkiej pracy. Dlaczego ciężkiej? Bo pracują z dziećmi i dorosłymi:) Jak wchodzi się do nas do lokalu, gdzie jest 55 dzieci i około 30 dorosłych, głowa pęka, a dziewczyny wszystko przyjmują z uśmiechem. To był też powód naszej walki w czasie lockdownu – aby te super dziewczyny utrzymać z nami, bo bez nich to miejsce nie byłoby takie, jakie jest.
A Państwa plany na przyszłość, marzenia?
Chcielibyśmy działać na normalnych zasadach, bez lockdownów oraz w przyszłości powiększyć jeszcze naszą ofertę o ścianki wspinaczkowe, stworzyć pokój gier i zabaw, wprowadzić laserowe urodziny. Są na pewno plany na rozwój, tylko muszą być pewniejsze czasy. Miejmy nadzieję, że jeszcze takie nadejdą.
Rozmawiał: Tomasz Czarnecki
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj