| Źródło: Materiały własne, zdj. nadesłane
Musimy robić wszystko, co w naszej mocy, by ocalić dziedzictwo kulturowe Śląska – rozmowa z dr Justyną Mikułą
W jaki sposób wypełnia pani misję szerzenia idei edukacji regionalnej w środowisku szkolnym? Czy zachęca Pani swoich uczniów do udziału w konkursach dotyczących Śląska, czy angażuje Pani ich także w poznawanie kultury tego regionu podczas zajęć szkolnych?
Edukacja regionalna to nie są tylko konkursy i olimpiady, ale przede wszystkim codzienna praca na lekcjach. Podczas nich podejmuję niekiedy próbę ocalenia języka śląskiego. W trakcie zajęć nawiązuję także do kultury i sztuki, literatury regionu czy, w ramach kontekstu historycznego, do trudnej historii Śląska. Najbardziej cieszy mnie, że moje byłe uczennice, które zostały nauczycielkami języka polskiego, także bardzo prężnie działają na polu edukacji regionalnej. Przykładowo, pani Katarzyna Frelich pracująca w SP3 w Rybniku ukończyła studia regionalne i promuje wiedzę o naszym regionie – współpracuje także z Wojewódzkim Ośrodkiem Metodycznym.
Skąd pomysł szerzenia tej idei? Czy już w dzieciństwie była Pani silnie związana z lokalną kulturą?
Tak, mam to we krwi. Jestem Ślązaczką od kilkunastu pokoleń – moje śląskie korzenie sięgają początku XVII wieku. W linii mojej babci wszyscy mieszkali na Śląsku – Górnym bądź Opolskim. Rodzina zarówno mojego taty, jak i mamy, jest rodziną śląską, dziadkowie i pradziadkowie także byli Ślązakami. Moją pierwszą kompetencją językową była z tego powodu gwara – z dziadkami rozmawiałam w języku śląskim. Moje pochodzenie wszczepiło we mnie także przywiązanie do ziemi. Miejsce, w którym mieszkam, zamieszkiwali też moi prapradziadkowie, co również jest specyficzne dla typowych rodzin śląskich. Jak to Ślązaczka, pomimo pełnej świadomości, że kultura Śląska w dużej mierze jest kulturą plebejską, kulturą prostych ludzi, uważam, że jest ona piękna i niesie ze sobą etos wartości takich jak pracowitość, solidność oraz rzetelność w wykonywaniu swoich obowiązków. Podziwiam także śląską pobożność, która nie jest typową pobożnością ludową, a wynika z ugruntowanej i przemyślanej wiary. Ślązacy w moim odczuciu są racjonalistami, w związku z czym starają się dotrzeć do głębi.
Jakie znaczenie ma dla Pani edukacja regionalna? Jak postrzega Pani rolę świadomości kulturowej i znajomości czy kultywacji regionalnych tradycji w dzisiejszym świecie?
Uważam, że trzeba ocalić to, co się jeszcze da, bo wiele rzeczy zostało bezpowrotnie utraconych. Dziedzictwo kulturowe Śląska jest przecież dziedzictwem wielu mieszkańców tego regionu. Jak wiadomo, ludność śląska jest ludnością mieszaną. Ślązaków dzieli się na „pnioki", „krzoki" i „ptoki". Ja jestem pniokiem, bo moja rodzina mieszka na Śląsku od pokoleń, krzoki to ludność napływowa, a ptoki przylatują najczęściej za pracą i odlatują, kiedy idą na emeryturę. Obojętnie jednak, do której z grup się należy, dziedzictwo kulturowe powinno się cenić i szanować, a my musimy robić wszystko, co w naszej mocy, aby próbować ocalić to, co z niego pozostało.
Każdego dnia spotyka się pani z rybnicką młodzieżą. Czy zauważa w niej Pani jeszcze przywiązanie do śląskiej kultury?
Nie, tu jest duży problem. O ile współczesna młodzież ma jeszcze kontakt z gwarą, to jest to kontakt bierny. Młodzi rozumieją poszczególne frazy, natomiast sami się nimi nie posługują. Język śląski, choć obecny w przestrzeni kultury, chociażby w postaci książek, filmów, spektakli teatralnych, teledysków, jest obcy współczesnej młodzieży. Podobnie rzecz ma się w odniesieniu do starych śląskich zwyczajów i tradycji, niewiele z nich jest znanych i kultywowanych do dziś. Najlepiej chyba mają się makówki i moczka, choć i one powoli zastępowane są innymi potrawami. A stroje ludowe to już zupełny skansen! Chyba naprawdę niewielu młodych ludzi potrafi rozpoznać śląski strój ludowy.
Czy Nagroda im. Łucji Staniczkowej jest dla Pani zwieńczeniem dążeń, czy uznaje ją Pani za formę uhonorowania zasług w ciągle trwającej misji?
Jest to dla mnie ogromny zaszczyt i niezwykłe wyróżnienie. Panią Łucję Staniczkową miałam okazję poznać osobiście i naprawdę była to osobowość wielkiego formatu. Moja uczennica pisała nawet pracę olimpijską, w której cały rozdział poświęciła pani Łucji Staniczkowej. Nagroda jest zatem dla mnie niesamowitym wyróżnieniem i jeszcze bardziej mobilizuje do pracy. Pani Łucja pozostawiła po sobie testament, na którego straży stoją między innymi pan dr Krystian Węgrzynek, wiceprezes Związku Górnośląskiego czy pani Anna Morajko-Fornal, tegoroczna współnagrodzona. Byli oni bliskimi znajomymi pani Łucji Staniczkowej i chcą kontynuować wszystkie przedsięwzięcia, które ona zaplanowała. Obiecałam, że będę ich w tym wspierać, tym bardziej że nagroda ma być wyróżnieniem cyklicznym. Spotkało mnie wielkie wyróżnienie, bowiem zostałam powołana do kapituły tej nagrody. Ten rodzaj doceniania działaczy regionalnych zatem będzie miał kontynuację i myślę, że będzie dużym wyróżnieniem dla tych, którzy będą nominowani.
Rozmawiały: Emilia Żyrek, Maja Kisiel, Julia Jureczka, uczennice II Liceum Ogólnokształcącego z Oddziałami Dwujęzycznymi im. A. Frycza Modrzewskiego w Rybniku
zdj. nadesłane
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj