| Źródło: Materiały prasowe, zdjęcie poglądowe
W końcu ruszył proces bezdusznych oszustów
Przypominamy, że osoby, które teraz zasiadły na ławie oskarżonych, jeszcze kilka lat temu byli właścicielami różnych firm, których siedziby znajdowały się w Rybniku u zbiegu Mikołowskiej i Wyzwolenia, reklamowali się też jako wybitni specjaliści rynku finansowego. Tymczasem, pod pretekstem "udzielania krótkoterminowych pożyczek", "pośrednictwa kredytowego" czy "restrukturyzacji zadłużenia" , przejmowali majątki rodzin, które były w trudnej sytuacji, a nie mogły liczyć na bankowe kredyty. W latach 2004-2009 oskarżeni dopuścili się na Śląsku nawet kilkuset przestępstw. Utracony przez pokrzywdzonych (40 osób) majątek szacuje się na co najmniej 23 miliony złotych. Jest to jednak wartość zaniżona, gdyż przejmowane nieruchomości były przez oszustów sprzedawane po rażąco niskiej cenie. Ludzie - zazwyczaj osoby znajdujące się w trudnej sytuacji finansowej, w podeszłym wieku, nieporadne życiowo, skore do obdarzania innych nadmiernych zaufaniem – brali pożyczki (od 25 do 50 tysięcy złotych) od firmy B. - jednego z oskarżonych - i spółek córek na okres od 3 miesięcy do pół roku, w zamian oszuści najczęściej obiecywali im załatwienie dużego kredytu pod zastaw nieruchomości, z czego w rzeczywistości nigdy nie zamierzali się wywiązać. Długi zaciągnięte przez pokrzywdzonych w krótkim czasie wzrastały z pożyczonych 25 tysięcy nawet do 180-200 tysięcy, umowy były bowiem tak skonstruowane, że każda, nawet jednodniowa zwłoka w spłacie, wywoływała lawinę karnych opłat i odsetek. Wtedy najczęściej okazywało się, że w stosach podpisywanych przez pożyczkobiorców dokumentów były także pełnomocnictwa na sprzedaż domów czy mieszkań pożyczkobiorców. Ludzie tracili dorobek całego życia, mąż jednej z pokrzywdzonych popełnił samobójstwo.
Śledztwo prowadziła Prokuratura Okręgowa w Gliwicach, jednak sprawa nie mogła znaleźć swojego finału w sądzie od jesieni 2016 roku, ponieważ rozpoczęcie procesu blokował jeden z oszustów - Maciej P., który notorycznie nie stawiał się w sądzie usprawiedliwiają się chorobą.
Maciej P. wpadł jednak podczas zakupów w jednym z rybnickich marketów budowlanych, gdzie jakby nigdy nic robił zakupy... w dniu, w którym miała odbyć się jedna z rozpraw, na której oskarżony się nie pojawił. Pech chciał, że tego samego dnia w tym samym sklepie zakupy robił także prokurator oskarżający Macieja P. w pierwszym procesie. Powiadomił on o wszystkim sąd, który poprosił dyrekcję marketu o zapis z monitoringu. Zeznanie prokuratora oczywiście się potwierdziło, zaś sąd uznał, że Maciej P., mimo choroby, jest w stanie uczestniczyć w rozprawach.
Oskarżeni oczywiście nie przyznają się do stawianych zarzutów. Za wyjątkiem Józefa K. wszyscy są na wolności za poręczeniem majątkowym wynoszącym 200 tysięcy złotych. Wśród oskarżonych jest również czterdziestosiedmioletni Janusz T. – były ksiądz, co obrazuje bezduszność działania całej grupy, w wykorzystywanie dla własnych korzyści zawodów zaufania społecznego (na ławie oskarżonych zasiada także notariusz).
Pozostaje mieć nadzieję, że Temida nie pozostanie w tej sprawie ślepa.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj