W telewizji można zobaczyć spoty, a na ulicach billboardy, z których dowiemy się, że za wysokie ceny prądu odpowiada polityka klimatyczna Unii Europejskiej. "Rząd PiS i państwowe spółki energetyczne próbują wymigać się od odpowiedzialności za drogi prąd dla Polaków" - komentuje poseł Marek Krząkała.
| Źródło: Media społecznościowe (Twitter, Facebook) Marek Krząkała
Antyunijny fakenews - poseł Krząkała krytykuje nową kampanię
W telewizji emitowane są "edukacyjne" spoty na temat wysokich cen prądu, pojawiły się też billboardy, wskazujące winnych tym podwyżkom, a jeden z takich materiałów, sponsorowanych przez Towarzystwo Gospodarcze Polskie Elektrownie, prezentuje dziś na w mediach społecznościowych poseł Marek Krząkała z Rybnika (PO).
Poseł wyjaśnia: na rachunek za prąd składa się - produkcja energii to ok. 32% (w tym zawiera się owa polityka klimatyczna UE), wykorzystanie sieci ok. 32%, podatki i opłaty krajowe ok. 36%.
- A teraz wisienka na torcie. Zgadnijcie gdzie trafiają miliardy z systemu unijnego handlu uprawnieniami do emisji CO2? Zasilają polski budżet! To łącznie już 64 mld zł, a w samym 2021 r. to było 28 mld zł. Rządy mają obowiązek 50% tych kwot przeznaczać na transformację energetyczną stąd m.in. programy Czyste Powietrze i Mój Prąd. Drugie 50% mogą wydać dowolnie, choć w wielu państwach wspólnoty nawet 100% środków idzie na cele związane z klimatem i energetyką - pisze poseł Krząkała. - Wszystko zależy od rządzących. Od 2021 r. na naszych rachunkach za energię jest nowa pozycja - podatek PiS: opłata mocowa. Zatem to nie polityka klimatyczna Unii Europejskiej, a brak transformacji winduje ceny energii w Polsce i decyzje podejmowe przez rząd PiS. Koszt uprawnień do emisji CO2 odpowiada tylko za ok. 23% rachunku za prąd. Cały 2021 rok polska energetyka zamknęła zyskiem w okolicach 9,5 mld zł - wyjaśnia polityk.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj