"Dalsza centralizacja ochrony zdrowia jest całkowicie bezzasadna i przyniesie jedynie kolejne szkody w systemie - podkreślają we wspólnym stanowisku Unia Metropolii Polskich i Związek Miast Polskich, odnosząc się do rządowych zapowiedzi centralizacji szpitali". Jednym z elementów centralizacji ochrony zdrowia jest rezygnacja z kart chipowych, popularnie zwanymi "dyskietkami", którymi posługiwali się od 20 lat pacjenci na Śląsku.
| Źródło: PAP i materiały nadesłane, zdj.poglądowe
Koniec kart chipowych
Decyzją NFZ, karty chipowe, używane na Śląsku już od 20 lat i potwierdzające prawo do świadczeń, zostaną zlikwidowane. To daltego, że jak tłumaczy NFZ, weryfikacja ubezpieczenia odbywa się dzięki bazie eWUŚ. Śląski NFZ posiada karty "na wyczerpaniu", które będą wydawane do wyczerpania - do kwietnia, nie będzie zakupu nowych kart. To jeden z elementów centralizacji Funduszu i całej ochrony zdrowia.
W pierwszej połowie stycznia minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że prowadzone są prace nad koncepcją centralizacji szpitali. Wyjaśnił, że pandemia pokazała, iż rozproszone zarządzanie, zasobów i właścicieli powodują bałagan organizacyjny, dlatego potrzebne są zmiany. Projekt ustawy w tej sprawie ma powstać do końca maja.
„Podstawowym argumentem, potwierdzającym tę tezę, jest fakt, że dziś ponad 70 proc. długów publicznej ochrony zdrowia generują placówki zarządzane przez resort zdrowia, a mniej niż 30 proc. – samorządowe, których jest znacznie więcej i mają dużo gorsze finansowanie. Jak na dłoni widać, kto lepiej gospodaruje powierzonym dobrem publicznym” – czytamy w stanowisku korporacji samorządowych. Jak podkreśliły organizacje, miasta, powiaty i województwa zaangażowały się - po przekazaniu im uprawnie właścicielskich, ograniczonych przez brak środków będących w gestii NFZ - w inwestycje w infrastrukturę i wyposażenie szpitali. Przejęły zobowiązania i pokrywały straty, wynikające, w ocenie samorządowców, przede wszystkim z niedofinansowania przez NFZ, zwłaszcza w zakresie tzw. „nadwykonań”. Podejmowały działania organizacyjne, zwiększające efektywność ochrony zdrowia będącej w zakresie ich odpowiedzialności. Nakłady te w latach 200-2019 wyniosły - wg danych na które powołują się korporacje - 26,7 mld zł na wydatki majątkowe oraz 4,8 mld zł na pokrycie strat i zobowiązań. „Nie może zatem by mowy o przejęciu własności tych placówek przez instytucje centralne. Byłoby to bezprawne wywłaszczenie społeczności lokalnych, z jednoczesnym narażeniem mieszkańców na znacznie mniej efektywne zarządzanie” – ocenili samorządowcy.
Według przedstawicieli miast, ich argumenty jasno dowodzą, że samorządowe placówki ochrony zdrowia nie tylko powinny pozostać w gestii gmin, powiatów i województw, lecz równocześnie samorządy muszą by dysponentem adekwatnej części środków pochodzących ze składek na ubezpieczenia zdrowotne. Wówczas – jak zaznaczyli - będzie można mówić o realnych uprawnieniach właścicielskich.
Według organizacji samorządowych, kasy chorych miały być samorządnymi organizacjami pacjentów, dbających o ich potrzeby i negocjujących z podmiotami ochrony zdrowia sposoby zapewnienia ich realizacji. „Dziś, jeśli obywatel – pacjent ma ponownie zostać objęty opieką, mogą to zagwarantować tylko samorządy lokalne (w zakresie opieki podstawowej i szpitali I poziomu referencyjnego) oraz regionalne (w zakresie szpitali II poziomu referencyjnego)” – podkreślono w stanowisku miast.
kic/
W pierwszej połowie stycznia minister zdrowia Adam Niedzielski poinformował, że prowadzone są prace nad koncepcją centralizacji szpitali. Wyjaśnił, że pandemia pokazała, iż rozproszone zarządzanie, zasobów i właścicieli powodują bałagan organizacyjny, dlatego potrzebne są zmiany. Projekt ustawy w tej sprawie ma powstać do końca maja.
„Podstawowym argumentem, potwierdzającym tę tezę, jest fakt, że dziś ponad 70 proc. długów publicznej ochrony zdrowia generują placówki zarządzane przez resort zdrowia, a mniej niż 30 proc. – samorządowe, których jest znacznie więcej i mają dużo gorsze finansowanie. Jak na dłoni widać, kto lepiej gospodaruje powierzonym dobrem publicznym” – czytamy w stanowisku korporacji samorządowych. Jak podkreśliły organizacje, miasta, powiaty i województwa zaangażowały się - po przekazaniu im uprawnie właścicielskich, ograniczonych przez brak środków będących w gestii NFZ - w inwestycje w infrastrukturę i wyposażenie szpitali. Przejęły zobowiązania i pokrywały straty, wynikające, w ocenie samorządowców, przede wszystkim z niedofinansowania przez NFZ, zwłaszcza w zakresie tzw. „nadwykonań”. Podejmowały działania organizacyjne, zwiększające efektywność ochrony zdrowia będącej w zakresie ich odpowiedzialności. Nakłady te w latach 200-2019 wyniosły - wg danych na które powołują się korporacje - 26,7 mld zł na wydatki majątkowe oraz 4,8 mld zł na pokrycie strat i zobowiązań. „Nie może zatem by mowy o przejęciu własności tych placówek przez instytucje centralne. Byłoby to bezprawne wywłaszczenie społeczności lokalnych, z jednoczesnym narażeniem mieszkańców na znacznie mniej efektywne zarządzanie” – ocenili samorządowcy.
Według przedstawicieli miast, ich argumenty jasno dowodzą, że samorządowe placówki ochrony zdrowia nie tylko powinny pozostać w gestii gmin, powiatów i województw, lecz równocześnie samorządy muszą by dysponentem adekwatnej części środków pochodzących ze składek na ubezpieczenia zdrowotne. Wówczas – jak zaznaczyli - będzie można mówić o realnych uprawnieniach właścicielskich.
Według organizacji samorządowych, kasy chorych miały być samorządnymi organizacjami pacjentów, dbających o ich potrzeby i negocjujących z podmiotami ochrony zdrowia sposoby zapewnienia ich realizacji. „Dziś, jeśli obywatel – pacjent ma ponownie zostać objęty opieką, mogą to zagwarantować tylko samorządy lokalne (w zakresie opieki podstawowej i szpitali I poziomu referencyjnego) oraz regionalne (w zakresie szpitali II poziomu referencyjnego)” – podkreślono w stanowisku miast.
kic/
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj