Zalew Rybnicki od lat słynie z gigantycznych karpi, sumów czy sandaczy. Swoje pokaźne rozmiary ryby "zawdzięczają" zrzutom ciepłej wody z elektrowni. Wędkarze alarmują, że od ponad dwóch miesięcy z akwenu wyławiane są jednak śnięte karpie-giganty. Ilość śniętych ryb (mówi się nawet o kilkudziesięciu sztukach) jest na tyle duża, że poważnie zaniepokoiła miejscowych miłośników wędkarstwa. Co jest przyczyną tego, że w wodach Zalewu giną ryby?
| Źródło: Materiały własne i nadesłane, zdjęcia: Jerzy Grelowski
Tajemnica śniętych karpi z Zalewu Rybnickiego
- Jest to bulwersująca sprawa. Na początku były to pojedyncze sztuki. Cała sprawa, sytuacja ze śniętymi rybami pojawiła się już 2, 3 miesiące temu. Wtedy myśleliśmy że jest to proces naturalny, okazało się jednak, że za jakiś czas zaczęło się pokazywać więcej śniętych sztuk i o dziwo były to bardzo duże ryby od 15 do nawet ponad 20 kilogramów. Chodzi głównie o karpie. My jesteśmy takimi wędkarzami-karpiarzami, którzy dbają o tę wodę i przestrzegają pewnych zasad. Jak tylko zauważyliśmy te przypadki, zaalarmowaliśmy wszystkie służby: Polski Związek Wędkarski, który jest dzierżawcą, Państwowego Powiatowego Inspektora Sanitarnego, Powiatowy Inspektorat Ochrony Środowiska. Nie chcę dywagować, bo nie jestem do tego powołany, ale uważam, że służby powinny jak najszybciej zaregować, ponieważ cały czas się to dzieje. Chociaż też poławiano ostatnio karpie całkiem zdrowe, nie wiadomo więc czy była to jakaś fala, która to powodowała, czy było to jakieś chwilowe zanieczyszczenie, trudno powiedzieć - przekazał nam Jerzy Grelowski, wędkarz pasjonat i założyciel grupy Rybnickie Okazy, Rybnickie Morze tu i teraz.
Wiemy, że, dzięki interwencji rybnickich wędkarzy próbki śniętych ryb zostały przesłane do badań do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
Prof. Michał Reichert - kierownik Zakładu Chorób Ryb Państwowego Instytutu Weterynaryjnego Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach przekazał nam:
- Robiliśmy badania w kierunku patogenów, próbki do zakładu toksykologicznego zostały dostarczone, te próbki są jeszcze nieprzebadane, one są zamrożone, zapewne do tygodnia czasu zostaną przebadane. Natomiast jeśli chodzi o czynniki biologiczne to wykluczyliśmy SVC tj. wirus wiosennej wiremii karpi, którego nie ma, jak również patogeny bakteryjne, pasożyty, gdzie te wyniki też są ujemne. Nic nie zostało znalezione, jeśli chodzi o czynniki zakaźne, więc trzeba poczekać na wyniki badań toksykologicznych, i tam ta sprawa jest otwarta. Nie można wykluczyć, że coś szkodliwego w tej wodzie było. Natomiast nie jest też wykluczone, że wynik może być też ujemny. Wirusy, bakterie, grzyby trzeba wykluczyć niemal w 100%. Nie wyklucza się jednak substancji szkodliwej. Czasami też po prostu niedobór tlenu powoduje śnięcie ryb, ale na tym etapie to tylko domysły.
Na razie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Do sprawy będziemy wracać.
zdjęcia: Jerzy Grelowski
Wiemy, że, dzięki interwencji rybnickich wędkarzy próbki śniętych ryb zostały przesłane do badań do Państwowego Instytutu Weterynaryjnego w Puławach.
Prof. Michał Reichert - kierownik Zakładu Chorób Ryb Państwowego Instytutu Weterynaryjnego Państwowego Instytutu Badawczego w Puławach przekazał nam:
- Robiliśmy badania w kierunku patogenów, próbki do zakładu toksykologicznego zostały dostarczone, te próbki są jeszcze nieprzebadane, one są zamrożone, zapewne do tygodnia czasu zostaną przebadane. Natomiast jeśli chodzi o czynniki biologiczne to wykluczyliśmy SVC tj. wirus wiosennej wiremii karpi, którego nie ma, jak również patogeny bakteryjne, pasożyty, gdzie te wyniki też są ujemne. Nic nie zostało znalezione, jeśli chodzi o czynniki zakaźne, więc trzeba poczekać na wyniki badań toksykologicznych, i tam ta sprawa jest otwarta. Nie można wykluczyć, że coś szkodliwego w tej wodzie było. Natomiast nie jest też wykluczone, że wynik może być też ujemny. Wirusy, bakterie, grzyby trzeba wykluczyć niemal w 100%. Nie wyklucza się jednak substancji szkodliwej. Czasami też po prostu niedobór tlenu powoduje śnięcie ryb, ale na tym etapie to tylko domysły.
Na razie jest więcej pytań niż odpowiedzi. Do sprawy będziemy wracać.
zdjęcia: Jerzy Grelowski
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj