Wczoraj, podobnie jak w ubiegłym tygodniu, klub przy Wiejskiej był otwarty mimo obostrzeń w ramach tzw. Strajku Przedsiębiorców. Poza gośćmi, przed wejściem do lokalu pojawiła się policja, sanepid, a także skarbówka. Co o działaniach właścicieli mówi prezydent Rybnika Piotr Kuczera?
| Źródło: Materiały własne i nadesłane, fot. J. Guzik
Długa noc przy Face2Face - służby nie odpuszczają rybnickiemu klubowi
Tak jak w ubiegłym tygodniu, klub Face2Face był wczoraj otwarty dla gości. Byliśmy na miejscu - wchodzący podpisywali oświadczenie o stanie zdrowia, a także o udziale w spotkaniu partii przedsiębiorców.
Już po północy przed klubem zjawił się radiowóz Służby Celno-Skarbowej. Wcześniej do lokalu usiłował wejść na kontrolę sanepid w asyście policji, ale inspektorzy nie zostali wpuszczeni. "Komedia na całego, kompromitacja władzy" - komentowali uczestnicy spotkania przed klubem.
Michał Kasprzak, rzecznik Śląskiego Urzędu Celno-Skarbowego, mówi nam, że nie ma informacji o kontroli w klubie w Rybniku, ale kontrole w lokalach to norma. "Najczęściej są one związane z kasami rejestrującymi, czy sprzedaż jest ewidencjonowana, oraz z podatkiem akcyzowym - czy jest sprzedawany alkohol z legalnego źródła" - tłumaczy rzecznik. Natomiast dokładne sprawdzenie tego będzie kłopotliwe z uwagi na przepisy i tajemnicę skarbową.
O komentarz na temat działań rybnickiego klubu poprosiliśmy urząd miasta. W imieniu prezydenta Piotra Kuczery wypowiedziała się Agnieszka Skupień, rzecznik rybnickiego magistratu:
- Miasto nie popiera takich ruchów, ale zdecydowanie je rozumie. Przedłużający się lockdown i brak skutecznego wsparcia finansowego dla przedsiębiorców powoduje, że podejmują oni niezwykle trudne kroki. Wyraźnie widać, że są zdesperowani w walce o swój byt. Środki z tarcz są niewielkie i nie pozwalają na przetrwanie tej branży, dlatego trudno się dziwić, że niektóre osoby nie są w stanie przetrwać dalszego zamknięcia, bo tracą płynność finansową - mówi rzecznik.
O ile kwestia samego otwarcia lokalu i sprowadzania w ten sposób niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, o co próbuje się oskarżać właścicieli, to rzecz dyskusyjna - to zachowanie części osób przed lokalem, oczekujących na wejście, to odrębna sprawa. Niestety, część osób, które stały przed wejściem do klubu, spożywała alkohol, a spożywanie napojów alkoholowych w miejscu publicznym jest wykroczeniem karanym grzywną. Nie należy się więc spodziewać taryfy ulgowej policji w tym względzie.
Rząd, mimo buntu przedsiębiorców, nie złagodził obostrzeń dla branży hotelarskiej, gastronomicznej czy rozrywkowej i przedłużył obowiązujące ograniczenia w ich działalności o kolejne 2 tygodnie.
Działania przedsiębiorców, którzy mimo obostrzeń otwierają swoje biznesy, w piątek podczas konferencji prasowej skrytykował rzecznik Ministerstwa Zdrowia:
- Nieuzasadnione byłoby obecnie otwieranie restauracji, hoteli i klubów fitness. Badania naukowe pokazują, że tam nie ma możliwości zachowania odpowiedniego rygoru sanitarnego – powiedział Wojciech Andrusiewicz.
Zdaniem rządzących imprezy na kilkaset osób, jak np. ta zorganizowana w Nysie, łatwo mogą zamienić się w ogniska epidemiczne, podobnie jak to miało miejsce we Włoszech po otwarciu tam klubów nocnych. Jak komentują niektórzy: "Takie zachowanie to środkowy palec nie tylko w stronę rządzących, ale też tych wszystkich osób, które chcą doczekać końca zarazy".
Z kolei dla restauratorów, właścicieli klubów, hoteli z akcji #OtwieraMY to walka o chleb i być albo nie być na rynku. "Jakoś musimy zarabiać na życie" - mówią i zaznaczają, że spełniają wszystkie rygor sanitarne i pracują w reżimie sanitarnym.
Ze statystyk wynika, że liczna zakażonych w Rybniku nie wzrosła drastycznie po otwarciu klubu.
Już po północy przed klubem zjawił się radiowóz Służby Celno-Skarbowej. Wcześniej do lokalu usiłował wejść na kontrolę sanepid w asyście policji, ale inspektorzy nie zostali wpuszczeni. "Komedia na całego, kompromitacja władzy" - komentowali uczestnicy spotkania przed klubem.
Michał Kasprzak, rzecznik Śląskiego Urzędu Celno-Skarbowego, mówi nam, że nie ma informacji o kontroli w klubie w Rybniku, ale kontrole w lokalach to norma. "Najczęściej są one związane z kasami rejestrującymi, czy sprzedaż jest ewidencjonowana, oraz z podatkiem akcyzowym - czy jest sprzedawany alkohol z legalnego źródła" - tłumaczy rzecznik. Natomiast dokładne sprawdzenie tego będzie kłopotliwe z uwagi na przepisy i tajemnicę skarbową.
O komentarz na temat działań rybnickiego klubu poprosiliśmy urząd miasta. W imieniu prezydenta Piotra Kuczery wypowiedziała się Agnieszka Skupień, rzecznik rybnickiego magistratu:
- Miasto nie popiera takich ruchów, ale zdecydowanie je rozumie. Przedłużający się lockdown i brak skutecznego wsparcia finansowego dla przedsiębiorców powoduje, że podejmują oni niezwykle trudne kroki. Wyraźnie widać, że są zdesperowani w walce o swój byt. Środki z tarcz są niewielkie i nie pozwalają na przetrwanie tej branży, dlatego trudno się dziwić, że niektóre osoby nie są w stanie przetrwać dalszego zamknięcia, bo tracą płynność finansową - mówi rzecznik.
O ile kwestia samego otwarcia lokalu i sprowadzania w ten sposób niebezpieczeństwa dla życia lub zdrowia wielu osób, o co próbuje się oskarżać właścicieli, to rzecz dyskusyjna - to zachowanie części osób przed lokalem, oczekujących na wejście, to odrębna sprawa. Niestety, część osób, które stały przed wejściem do klubu, spożywała alkohol, a spożywanie napojów alkoholowych w miejscu publicznym jest wykroczeniem karanym grzywną. Nie należy się więc spodziewać taryfy ulgowej policji w tym względzie.
Rząd, mimo buntu przedsiębiorców, nie złagodził obostrzeń dla branży hotelarskiej, gastronomicznej czy rozrywkowej i przedłużył obowiązujące ograniczenia w ich działalności o kolejne 2 tygodnie.
Działania przedsiębiorców, którzy mimo obostrzeń otwierają swoje biznesy, w piątek podczas konferencji prasowej skrytykował rzecznik Ministerstwa Zdrowia:
- Nieuzasadnione byłoby obecnie otwieranie restauracji, hoteli i klubów fitness. Badania naukowe pokazują, że tam nie ma możliwości zachowania odpowiedniego rygoru sanitarnego – powiedział Wojciech Andrusiewicz.
Zdaniem rządzących imprezy na kilkaset osób, jak np. ta zorganizowana w Nysie, łatwo mogą zamienić się w ogniska epidemiczne, podobnie jak to miało miejsce we Włoszech po otwarciu tam klubów nocnych. Jak komentują niektórzy: "Takie zachowanie to środkowy palec nie tylko w stronę rządzących, ale też tych wszystkich osób, które chcą doczekać końca zarazy".
Z kolei dla restauratorów, właścicieli klubów, hoteli z akcji #OtwieraMY to walka o chleb i być albo nie być na rynku. "Jakoś musimy zarabiać na życie" - mówią i zaznaczają, że spełniają wszystkie rygor sanitarne i pracują w reżimie sanitarnym.
Ze statystyk wynika, że liczna zakażonych w Rybniku nie wzrosła drastycznie po otwarciu klubu.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj