Rybnickie „Rekiny”, po ostatniej porażce, nie mają już nawet matematycznych szans na pozostanie w najlepszej żużlowej lidze świata. Pożegnanie z PGE Ekstraligą następuje nie tylko w nie najlepszym stylu, ale także w atmosferze konfliktu. Dominik Tyman, który do niedawna jeździł przy G72 jako junior, został z klubu wyrzucony. Dlaczego? Opowiedział o tym naszej redakcji. Ze współpracy z klubem zrezygnował również legendarny Andrzej Wyglenda, który miał odpowiadać za szkolenie młodzieży w ramach Rybnickiej Akademii Żużla. W wypowiedzi dla „Przeglądu Sportowego” były mistrz świata stwierdził jednak, że zdecydowały o tym względy zdrowotne.
| Źródło: Materiały własne oraz "Przegląd Sportowy", zdjęcie archiwalne
ROW się sypie? Junior skonfliktowany z klubem. Wyglenda odchodzi
Sezon ekstraligowy był dla naszej drużyny naprawdę fatalny, co spowodowało, że kibice stracili zaufanie do prezesa Krzysztofa Mrozka, czemu dawali wyrazy zarówno na stadionie, jak i w mediach społecznościowych żądając jego dymisji i zarzucając mu konfliktowy charakter i dyktatorski sposób zarządzania.
W ostatnich dniach szczególnie głośna w mediach była sprawa wyrzucenia z klubu Dominika Tymana, byłego już juniora rybnickiego ROW-u.
Dominik Tyman zdecydował się opowiedzieć o tym naszej redakcji.
Pierwszy raz Dominika Tymana potraktowano źle w zeszłym roku. Przed zawodami młodzieżowymi miał usłyszeć, że „jak nie zapunktuje, to leci”. Potem miał jeszcze usłyszeć, że „ma pakować manatki” – tak relacjonował to ojciec młodego żużlowca, Artur Tyman, przez trzy sezony mechanik rybnickiego klubu, w swojej wypowiedzi dla „Przeglądu Sportowego”.
Jak przekazała nam matka Dominika – Agnieszka Tyman – jej syn zdążył już sprzedać część swojego sprzętu, gdy nagle 13 listopada (tuż przed końcem okna transferowego) zadzwonili do niego działacze klubu z propozycją odnowienia kontraktu.
- Myśleliśmy, że klub chce mu dać kolejną szansę, jednak wyszło na to, że potrzebowali go tylko jako „sztukę” - oceniła Agnieszka Tyman.
20 sierpnia młody żużlowiec otrzymał z klubu pismo, w którym władze ROW-u poinformowały go, iż zarząd pozytywnie zaopiniował wniosek trenera Lecha Kędziory o skreślenie go z listy zawodników. Wyjaśniono w piśmie, iż decyzja została podjęta w oparciu o nieprzestrzeganie przez juniora regulaminu sanitarnego PGE Ekstraligi, braku udziału w treningach na torze i ogólnorozwojowych oraz z powodu niedostarczenia dokumentów koniecznych do uzyskania licencji PZM i FIM na sezon 2020. Decyzja ta była niezrozumiała dla Dominika i jego matki, zwłaszcza, że Agnieszka Tyman mówi nam, że:
- Wcześniej na jednym z treningów była babcia Dominika, gdzie podszedł do niej trener mówiąc, że to jest niemożliwe, że po roku przerwy Dominik robi takie postępy, oraz że z niego jest nieoszlifowany diament, którego trzeba będzie oszlifować.
Nie wierzy ona we wniosek trenera Kędziory, o skreślenie Dominika z listy zawodników. Jak twierdzi, cała wina leży po stronie prezesa klubu, Krzysztofa Mrozka.
- Chłopak jest w ogromnym szoku. Jego marzenia legły w gruzach. Od kiedy można było trenować na torze chodził i prosił o możliwość trenowania i za każdym razem był zbywany. A teraz wyrzucili go z klubu? To skandal. A te wszystkie przytoczone argumenty to jest jakiś śmiech na sali - stwierdził ze wzburzeniem ojciec zawodnika, Artur Tyman w swojej wypowiedzi dla „Przeglądu Sportowego”.
Jak się okazuje Dominik Tyman w maju faktycznie nie raportował o swoim stanie zdrowia i nie przeszedł testów na COVID- 9.
- Było to spowodowane tym, że nikt go o tym nie poinformował. Kierownik drużyny dzwonił do syna na numer, który od 1,5 roku nie był aktualny. Tymczasem wystarczyło spojrzeć w kontrakt i znaleźć właściwy numer. W końcu Dominik sam zapłacił za test, a właściwie ja wraz z jego babcią – mówi Agnieszka Tyman.
Rodzice Dominika na łamach „Przeglądu Sportowego” wyjaśnili, że od tego czasu zawodnik regularnie wysyłał informacje o swoim stanie zdrowia, dzwonił, jeździł i pytał, kiedy w końcu będzie mógł zacząć trenować.
- W końcu dano mu szansę 30 czerwca, a potem miał jeszcze dwa kolejne torowe treningi. O wszystkich dowiadywał się od innych juniorów ROW-u. Do niego bezpośrednio nie dzwoniono, nie informowano go o nich. Przypadkowo dowiedzieliśmy się też o tym, że jest w składzie na zawody Ligi Juniorów w Grudziądzu. Gdy zadzwonił z pytaniem jak ma się przygotować do turnieju... to usłyszał w klubie, że najlepiej będzie jak dostarczy L-4. W końcu pojechał za niego na szybko „uzdrowiony” Przemysław Giera – mówi Agnieszka Tyman.
Matka zawodnika nie rozumie zarzutu o brak udziału w treningach ogólnorozwojowych.
- Od listopada do marca, czyli czasu wybuchu pandemii, uczestniczył we wszystkich treningach. Nie wiem też jakich dokumentów brakowało odnośnie licencji. Nigdy nie miał jej w rękach. Leży w klubie od kiedy ją zdał. Próbowałam dowiedzieć się od prezesa Krzysztofa Mrozka o co chodzi, jakich dokumentów nie dostarczył. Syn jest jeszcze niepełnoletni, jestem jego opiekunką prawną. Prezes to jednak człowiek, który takich telefonów nie odbiera i nie oddzwania. Wiadomości SMS, które wysyłałam też zostały bez jakiegokolwiek odzewu - dodaje.
Na łamach „Przeglądu Sportowego” rodzice Dominika Tymana stwierdzili, że w klubie „potraktowali im syna jak szmatę”, mimo iż „mocno się on żużlowi poświęcał”, a „do sezonu fizycznie był przygotowany jak nigdy”. Rodzice Dominika przyznali, że zainwestowali w jego rozwój, ale w klubie na ten rozwój nie dano mu szansy. Zdaniem rodziców Dominika mógł on „jeszcze parę lat jeździć jako junior”, ale „w innym klubie raczej nie będzie próbował”, bo „nie stać ich na dojazdy do Częstochowy czy Opola”.
31 sierpnia rybnicki klub na swojej stronie oraz w mediach społecznościowych, według klubu na prośbę Artura Tymana, byłego mechanika ROW-u i ojca Dominika, opublikował wyjaśnienie, co do treści artykułu, który pojawił się na łamach „Przeglądu Sportowego” oraz komentarz prezesa Krzysztofa Mrozka:
- Wiemy doskonale, że czeka nas jeszcze kilka materiałów tego typu na tym portalu. Wiemy też, że są one inspirowane przez jednego z byłych pracowników klubowego warsztatu który zamarzył sobie, że zostanie prezesem ROW Rybnik SA. I ja naprawdę nie mam nic przeciwko temu, ale nie powinno się trudnej sytuacji sportowej w jakiej się znaleźliśmy rozgrywać w ten sposób. Jeśli ktoś ma pomysł na klub, może bez problemu przedstawić go Prezydentowi Miasta Rybnika czy Radzie Nadzorczej spółki. Na pewno zostanie wysłuchany, a dobre rozwiązania zostaną docenione.
- Zaznaczam jednak, że na działania oczerniające klub będziemy stanowczo reagować – dodał prezes Mrozek.
W swoim oświadczeniu w mediach społecznościowych ojciec Dominika wyrzekł się słów wypowiedzianych na łamach „Przeglądu Sportowego” (TUTAJ).
Według Agnieszki Tyman, ostatnia wypowiedź ojca Dominika w mediach społecznościowych jest sprzeczna z tym co mówił on „Przeglądowi Sportowemu”. Dominik stwierdził nawet w mediach, że „ojciec go zdradził”.
Co do przyszłości byłego juniora ROW-u, mieli odzywać się już do niego działacze z Częstochowy oraz klubów drugoligowych. Matka Dominika z kolei nie wyobraża sobie, by jej syn miał jeszcze kiedykolwiek współpracować z rybnickim klubem, póki jego prezesem będzie Krzysztof Mrozek.
Według przekazanych nam informacji nie tylko Dominik Tyman nie jest już juniorem ROW-u.
O komentarz poprosiliśmy wiceprezesa ROW-u Macieja Kołodziejczyka, ale nie otrzymaliśmy odpowiedzi, a jedynie zaproszenie na konferencję prasową 3 września o godz. 14:00.
Niezależnie od tego kto w tym sporze ma rację i jakie są powody tego publicznego „prania brudów” na pewno cierpi na tym wizerunek klubu.
Napisz komentarz
Komentujesz jako: Gość Facebook Zaloguj